sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział I

Damn You <kilk>
We li­ve, as we dream  alo­ne.
Zabierz mnie na drugą stronę
Zabierz mnie gdzie wszystko ma swój sens
Gdzie wszystko ułożone, jak policyjny pies.





  Moja głowa przestaje działać.

   Siedziałam w samolocie i gapiłam się w okno. Za szkłem powoli przesuwały się chmury, niczym białe myśli, puchate skrzydła aniołów... Nie pomagało to jednak w zwalczeniu klujących myśli, wciskających się do mojej głowy. 
     W ręku miętoliłam starą fotografię. Nie zastanawiałam się wtedy,ile jeszcze takich chwil przeżyję. Myślałam o tym, czy jeszcze kiedykolwiek ich spotkam.
   - Kochanie, uśmiechnij się - mama złapała mnie za rękę - będzie dobrze. Przecież nie rozstaliście się na zawsze.
    - Mam takie wrażenie...
    - Spójrz, jaki świat jest piękny... Poznasz nowych przyjaciół, nową miłość, zaczniemy żyć od nowa...
    - Nie chcę nowych, nie chcę żadnej miłości, nie chcę nowego życia! - wybuchłam - To stare bardzo mi odpowiadało! Ale jak zwykle musiałaś wszystko zepsuć.
     Poderwałam się z fotela.
    - Skarbie, gdzie idziesz?
    - Do toalety.
     Wyminęłam po drodze stewardessę i ruszyłam na tył samolotu. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam w pęknięte lusterko. Rysa dzieliła moją twarz dokładnie na pół... Połowa mnie została w Californi, druga połowa miała zaczynać od nowa. Zobaczymy.
       Wróciłam na miejsce akurat wtedy, kiedy donośnym głosem oznajmiono, że przygotowujemy się do lądowania. Usiadłam i zapięłam pasy.

***

  Znowu siedziałam, tylko tym razem zmieniło się miejsce - tylny fotel samochodu. Z przodu siedziała mama i jej nowy partner. Nie zamierzałam się do niego przywiązywać - był jednym z wielu. Kolejnym. Tylko, że tym razem był polakiem. W dodatku przez niego się przeprowadziłyśmy. Zapowiadało się coś poważniejszego.
   - Jak minęła podróż, Karolina?
Oliver i Rose, zdjęcie które było ze mną w samolocie

   - Jestem Caro- warknęłam.
    - To jest Polska, tutaj będziesz Karoliną.
    - Nie jesteś moim ojcem,żeby decydować o zmianie mojego imienia.
   Zamilkł i więcej nie podejmował tematu. Nienawidziłam go. Zabrał mi przyjaciół.A teraz próbował zmienić jakąś część mnie.
    Deszcz zacinał w szyby i po chwili jazda stała się monotonna. Gapiłam się bezmyślnie na przemijający asfalt. Jeżeli mój telefon się nie mylił, było już po północy. Poniedziałek.Jeszcze dzisiaj miałam iść do nowej szkoły.

***
   Zdążyłam położyć się zaledwie na trzy godziny, kiedy obudził mnie budzik. Dochodziła szósta rano. Spałam zaledwie godzinę. Zwlekłam się z łóżka i szurając nogami powlokłam się do kuchni.
     - Kochanie, dlaczego tak wcześnie wstałaś?
     - Muszę się uszykować do szkoły.
     - Ale do niej masz zaledwie 10 minut drogi. Zresztą, i tak Cię podwiozę.Możesz nie trafić.
    Obróciłam się i ruszyłam w kierunku schodów. W pokoju rzuciłam się na łóżko. Sufit spoglądał na mnie białym smutkiem. Nie mogłam znieść tego spojrzenia. Wstałam i zaczęłam się ubierać. W łazience spędziłam niewiele czasu. Moje rudawo-kasztanowe włosy spięłam w wysoką kitkę, zostawiając tylko grzywkę. Nie trudziłam się prostowaniem- sprężyste loki wyglądały wyjątkowo ładnie.
     Zeszłam na dół po siódmej. Zjadłam śniadanie. Mama przez cały czas marudziła, że mam się przebrać. Poprzecierane ogrodniczki, ciemnozielona katana i rozwleczone trampki nie pasowały do jej wizerunku mojego pierwszego dnia w nowej szkole. Nie zwracając uwagi na jej narzekania, wsiadłam do samochodu.
      Rzeczywiście, wcale nie było daleko.Po nie całych pięciu minutach jazdy byłyśmy na miejscu.
      - Trzymaj się skarbie - mama otworzyła szybę - i miłego dnia.
     Odwróciłam się i pchnęłam potężne drzwi. Korytarze były zupełnie puste. Spojrzałam na zegarek. Pokazywał parę minut po 23. Był nastawiony na Kalifornijski czas.
       -Szukasz czegoś kochaneczko?
     Starsza pani oparta o mop patrzyła na mnie ciekawskim wzrokiem.
       - Ee, właściwie to tak. Może mi pani powiedzieć, gdzie ma lekcję klasa IIE?
       - Tak, to gabinet 206. Zaprowadzić Cię?
      Skinęłam głową i ruszyłam za sprzątaczką. Poprowadziła mnie na drugie piętro i zostawiła pod drzwiami.
       - Powodzenia - uśmiechając się puściła mi oczko.
       Westchnęłam. Zapukałam i z ciężkim sercem weszłam do klasy.

____________________________
Pierwszy rozdział jest :) Teraz oczekuję 7 komentarzy, jeżeli chcecie zobaczyć rozdział drugi :)

     

9 komentarzy:

  1. Świetne! *-* Pisz dalej! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada nie świetnie! Czekam na nexta^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo, że nie kontynuujesz tamtego opowiadania, cieszę się że rozpoczęłaś następne. Zapowiada się świetnie :) Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejne rozdziały ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest źle. Czyta się lekko, większych błędów nie ma. No, może prócz tego, że w dwóch chyba miejscach nie dałaś spacji po zakończeniu zdania. Mimo że to nie mój kawałek chleba, nie moje tematy, to będę czekać na kontynuację. Ach! I wiesz, co mnie nurtowało? W jakim języku Caro rozmawiała ze sprzątaczką ;)
    Pozdrawiam i życzę weny, Loa.

    OdpowiedzUsuń